Przejdź do głównej zawartości

Aromatyczna grochówka na wędzonce

Jestem statystyczną Polką, uwielbiam zupy. Nie da się tego ukryć choćby wnioskując po wpisach na moim blogu, zupy pojawiają się dość często. Jak wiecie, lubię eksperymentować, ale czasem powrót do oryginału jest po prostu niezbędny. Grochówka to zupa kojarzona z kuchnią polową, wojskową, z czymś raczej pospolitym. Tylko, że ta pospolitość niesie ze sobą masę smaku no i pożywny posiłek. Dzielę się dzisiaj z Wami przepisem z rodzinnego stołu.




Potrzebne składniki to:
Na wywar:

  • surowy wędzony boczek, lub inne wędzone mięsko ok 0,5 kg
  • kość wołowa
  • cebula
  • marchewka
  • pietruszka
  • por
  • nieduży korzeń selera
  • 5 liści laurowych
  • 4 ziarna ziela angielski
  • 4 ziarna jałowca
  • 4 ząbki czosnku
  • woda
  • pół łyżki soli
A także:
  • łuskany groch 350-400 g w zależności jak gęstą zupę lubicie, zawsze można i więcej ;)
  • 2 marchewki
  • 5 średnich ziemniaków
  • 200 g kiełbasy najlepiej wiejskiej
  • 200 g wędzonego, ugotowanego boczku
  • cebula
  • solidna łyżka majeranku
  • sól
  • pieprz
  • olej- 2-3 łyżki
Boczek gotujemy do miękkości w osolonej wodzie, z liśćmi laurowymi, zielem angielskim, jałowcem, czosnkiem. Około 45-60 minut. W tym samym czasie gotujemy do miękkości groch, lekko soląc pod koniec gotowania.
Gdy boczek będzie już ugotowany, wyławiamy mięso i wszystkie dodatki, z którym się gotował. Dolewamy wodę- mniej więcej taką ilość, która odparowała w trakcie wcześniejszego gotowania. Wkładamy kość wołową, cebulę warzywa (bez ziemniaków) i gotujemy jakieś 30 minut.
Odławiamy całą zawartość garnka. Dodajemy ugotowany groch i pokrojone w plastry ugotowane marchewki. Dorzucamy także pokrojone w kostkę ziemniaki.
W międzyczasie na rozgrzanym oleju szklimy pokrojoną w kostkę cebulę. Następnie dodajemy pokrojony w kostkę boczek, a gdy się przyrumieni- pokrojoną kiełbasę i ugotowane wcześniej na kości mięso.
Gdy ziemniaki są miękkie dodajemy podsmażone mięso. Doprawiamy pieprzem i sporą ilością majeranku.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Makaron z cebulowym sosem czyli pasta alla genovese

Przepis króluje w Neapolu prawdopodobnie od 15-16 wieku. Jest kilka hipotez, co do jego powstania i pochodzenia nazwy. Skąd w Neapolu przepis o nazwie, która kojarzy się raczej z miastem położonym na północy Włoch? Jedna z teorii mówi o tym, że przepis faktycznie przywędrował wraz z kucharzami z Genui. Oba wspomniane miasta stanowiły 2 największe włoskie, współpracujące ze sobą porty. Możemy zatem wyobrazić sobie, że oba te miejsca miały na siebie nawzajem spory wpływ, także pod względem kultury kulinarnej. Inne źródła mówią, że przepis przywędrował nie z Genui a z Genewy, a jeszcze inne, że został stworzony przez kucharza, z krwi i kości neapolitańczyka, którego zwano "o Genoves". Tak czy siak, ten aromatyczny, swego rodzaju sos stał się jedną z najbardziej charakterystycznych potraw regionu Kampania i z całą pewnością każdy, kto odwiedza tę część Italii, powinien choć raz go spróbować. Jest to danie, które porównać można do naszego rosołu, czy bigosu. Wersji przepisu może

Piwoniowa konfitura

Im bardziej zagłębiam się w temat jadalnych kwiatków i innych, często nieco zapomnianych darów łąk i lasów, tym bardziej zadziwia mnie, ile roślin marnuje się w naszym najbliższym otoczeniu. No dobrze, może nie marnują się tak do końca, kwiaty w końcu zawsze cieszą oko. Gdy wpadam do wychuchanego i wypielęgnowanego ogrodu moich rodziców, to widzę jak oni drżą i obserwują pytająco- co też tym razem zagarnę do kuchni. Wszystkie moje próby zyskują finalnie aprobatę, także od czasu do czasu faktycznie coś podkradam. Dzisiaj padło na piwonie, które w tym roku kwitną wyjątkowo pięknie. Zrobiłam 2 słoiczki na próbę, a potem to już ile się dało... :)

Marmurkowe jajka z kminkiem

Kocham sytuacje kiedy kuchnia, tak przyjemnie mnie zaskakuje! Niepozorne danie, a urzekło mnie kompletnie. Podobno wywodzi się z regionu Śląska Opolskiego, no i tradycyjnie przygotowywane było na Wielkanoc. Uważam, że warto spróbować i wpisać na listę ciekawych dań, którymi można zaskoczyć gości. Kminek, który jest tutaj obok jajka bohaterem, lubię bardzo, ale jednak z umiarem. Ten przepis udowadnia, że umiar nie zawsze jest wskazany. Zaskakująco, smakuje nawet tym, którzy za kminkiem nie przepadają!