Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2016

Panna Cotta dla Pana Taty

Włochy... tak, to jest w moim życiu od wielu lat ukochana destynacja na wszelkie urlopy, dłuższe wojaże, ale i krótkie wypady. Choć ubóstwiam polską kuchnię to lubię eksperymentować także z innymi, a z włoską w szczególności. Lubię ją za prostotę składników, często także procesu samego przygotowania a jednocześnie za szlachetne i złożone smaki. Wielu potraw nie da się wiernie odtworzyć, może to kwestia innej jakości składników, niektóre zresztą nadal nie są u nas dostępne, zwłaszcza te stosowane regionalnie. Ale moja teoria jest jednak taka, że bez włoskiego powietrza w garnku, unoszącego się w kuchni zapachu świeżo przygotowanego espresso i gwaru popijających winko lub spritz ludzi- potrawa nigdy nie będzie tak dobra. Można powiedzieć, że będąc we Włoszech uprawiam rodzaj turystyki kulinarnej. Żadne muzeum nie sprawiło mi nigdy tyle przyjemności co cudowny posiłek zakończony stwierdzeniem "ale się najadłam!" dokładnie w chwili, gdy na stół wjeżdża deser. Ulubiony- pannacot

Wariacje na temat kurczaka

Jaki jest kurczak- każdy widzi. Można go przyrządzić na niezliczoną ilość sposobów w zależności od upodobań, czy po prostu aktualnego widzimisię. Można się spierać o to, czy jest zdrowy, w jaki sposób powinien być hodowany, by dogodzić mięsożercom wspaniałym smakiem... ale ja chciałabym się skupić na szybkim i efektywnym jego przyrządzeniu. Przygotowanie rozciągnięte jest w czasie na dwa dni... ale czynności, które trzeba wykonać, nie zajmują przesadnie dużo czasu. Kurczaka kupiłam dzień wcześniej, oczywiście umyłam, wytarłam do sucha i przełożyłam do miski. W oddzielnej miseczce wymieszałam przyprawy do marynaty. Zwykle robię takie mieszanki pod wpływem chwilowej kulinarnej niepoczytalności i w miseczce ląduje to, co akurat wpadnie w rękę. Tym razem w zamierzeniu kurczak ma być pikantny i z nutą rozmarynu więc tak też komponowałam moją miksturę.

Sałatka "przejściówka"

Wiosna, przynajmniej zgodnie z kalendarzem. Za oknem raz piękne słońce, raz deszcz ze śniegiem. Tęskni się za ciepełkiem, już by się chciało pozbyć z grzbietu ciężkiej zimowej kurtki, pójść na spacer, przynieść po drodze z ogródka zestaw nowalijek i jeść je pod każdą postacią. Tylko od chęci do realizacji jeszcze daleka droga. Wiosna rozkręca się powoli i są takie dni kiedy przemarznięta chowam się pod kocem i tylko gorąca herbata z wszelkimi rozgrzewającymi dodatkami jest w stanie pomóc. Wtedy mam ochotę zjeść coś... treściwego. Zaraz myślę, że to zły pomysł, w końcu trzeba by zrzucić nadmiar kilogramów na wiosnę. Ale jest coś co jak dla mnie świetnie łączy te dwie rzeczy. Sałatka. Jednak nie byle jaka, a zawierająca to na co aktualnie mam ochotę. Można wymieszać ze sobą wszystko.