Przejdź do głównej zawartości

Rajska pianka

Kiedy mam ochotę na jakieś domowej roboty słodkości, to chętnie sięgam po takie przepisy. Bez pieczenia, prosto i dość szybko można przygotować deser, któremu chyba nikt się nie oprze. Oczywiście nie jest to najprostsza i najszybsza propozycja, ale uwierzcie, że wyszło znakomicie i warto wypróbować dokładnie w takim wydaniu! :)

Składniki na deser przygotowany w tortownicy o wymiarach:
  • 400 ml śmietanki 36 lub 42%
  • 2 galaretki o kwaskowym smaku (ja użyłam agrestową, może być cytrynowa)
  • 700 g ciemnych winogron
  • 150 ml syropu z malin
  • 1,5 łyżki agar-agar
  • ok. 200 g jasnych biszkoptów
  • 300 ml soku pomarańczowego- najlepiej świeżo wyciśniętego
  • cukier lub inny słodzik (opcjonalnie)
Tortownicę wykładamy papierem. Biszkopty lekko namaczamy w soku pomarańczowym. Powinny być wilgotne, ale pilnujcie, by całkiem nie rozmiękły.
Układamy na dnie formy, na zakładkę, czyli tak, by jedno ciastko nachodziło na drugie i tworzyło w ten sposób w miarę zwartą podstawę.

2 galaretki rozpuszczamy w 600 ml gorącej wody. Studzimy. Gdy zacznie się zsiadać- ubijamy śmietankę, najlepiej przy użyciu miksera, na wysokich obrotach.
Gdy śmietanka zgęstnieje i ślady miksowania będą wyraźnie widoczne w strukturze, porcjami dodajemy galaretkę.

Miksujemy na wolnych obrotach- tylko tyle, żeby połączyć składniki. Wstawiamy na dosłownie 5 minut do lodówki i następnie przekładamy do tortownicy.

Wstawiamy do lodówki aby masa całkiem stanęła. Wystarczy 30-45 minut. W tym czasie myjemy winogron i oddzielamy owoce od kiści.
Miksujemy, blendujemy lub rozgniatamy.


Przekładamy na sito i przecieramy.


W ten sposób uzyskamy ok 500 ml soku.
Podgrzewamy go, dodając sok malinowy jako "słodzik".
Ta część deseru powinna być dość solidnie słodka, więc jeśli winogron jest kwaśny możecie dodatkowo dosłodzić, choćby wspomnianym wśród składników cukrem. Gdy płyn się zagotuje dodajemy agar-agar.
Dokładnie mieszamy i odstawiamy do wystygnięcia. Agar powoduje dość szybkie "zastyganie". Gdy tylko zaobserwujecie tego pierwsze oznaki- możecie wylać owocową miksturę na piankę, która już zdążyła dobrze zastygnąć.

Chłodzimy. Górna warstwa będzie bardziej musem niż galaretką. Kroimy i podajemy!

Komentarze

  1. Wygląda cudownie. Narobiłaś mi apetytu i chyba zrobię w weekend:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na kawałek takiego ciasta to ja się wpraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiamy takie szybkie desery :D
    Ogromny plus za tą domową galaretkę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Pieczenie może nie zawsze mi wychodzi, ale takie deserki to i owszem, więc też je lubię :)

      Usuń
  4. Prawdziwa rajska pianka. I to bez zelatyny. Pycha :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żelatyny tyle co w galaretce, którą dodawałam do śmietany. Ale warstwa owocowa faktycznie bez. Agar się sprawdził i wyszło bardzo smacznie :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Administratorem danych jest Pichceniomania. Dane podane w formularzu kontaktowym i/lub wymagane do dodania komentarza zostaną wykorzystane wyłącznie w celu publikacji wpisanego zapytania/komentarza i udzielenia ewentualnej odpowiedzi.

Popularne posty z tego bloga

Makaron z cebulowym sosem czyli pasta alla genovese

Przepis króluje w Neapolu prawdopodobnie od 15-16 wieku. Jest kilka hipotez, co do jego powstania i pochodzenia nazwy. Skąd w Neapolu przepis o nazwie, która kojarzy się raczej z miastem położonym na północy Włoch? Jedna z teorii mówi o tym, że przepis faktycznie przywędrował wraz z kucharzami z Genui. Oba wspomniane miasta stanowiły 2 największe włoskie, współpracujące ze sobą porty. Możemy zatem wyobrazić sobie, że oba te miejsca miały na siebie nawzajem spory wpływ, także pod względem kultury kulinarnej. Inne źródła mówią, że przepis przywędrował nie z Genui a z Genewy, a jeszcze inne, że został stworzony przez kucharza, z krwi i kości neapolitańczyka, którego zwano "o Genoves". Tak czy siak, ten aromatyczny, swego rodzaju sos stał się jedną z najbardziej charakterystycznych potraw regionu Kampania i z całą pewnością każdy, kto odwiedza tę część Italii, powinien choć raz go spróbować. Jest to danie, które porównać można do naszego rosołu, czy bigosu. Wersji przepisu może

Piwoniowa konfitura

Im bardziej zagłębiam się w temat jadalnych kwiatków i innych, często nieco zapomnianych darów łąk i lasów, tym bardziej zadziwia mnie, ile roślin marnuje się w naszym najbliższym otoczeniu. No dobrze, może nie marnują się tak do końca, kwiaty w końcu zawsze cieszą oko. Gdy wpadam do wychuchanego i wypielęgnowanego ogrodu moich rodziców, to widzę jak oni drżą i obserwują pytająco- co też tym razem zagarnę do kuchni. Wszystkie moje próby zyskują finalnie aprobatę, także od czasu do czasu faktycznie coś podkradam. Dzisiaj padło na piwonie, które w tym roku kwitną wyjątkowo pięknie. Zrobiłam 2 słoiczki na próbę, a potem to już ile się dało... :)

Marmurkowe jajka z kminkiem

Kocham sytuacje kiedy kuchnia, tak przyjemnie mnie zaskakuje! Niepozorne danie, a urzekło mnie kompletnie. Podobno wywodzi się z regionu Śląska Opolskiego, no i tradycyjnie przygotowywane było na Wielkanoc. Uważam, że warto spróbować i wpisać na listę ciekawych dań, którymi można zaskoczyć gości. Kminek, który jest tutaj obok jajka bohaterem, lubię bardzo, ale jednak z umiarem. Ten przepis udowadnia, że umiar nie zawsze jest wskazany. Zaskakująco, smakuje nawet tym, którzy za kminkiem nie przepadają!