Przejdź do głównej zawartości

Ciasto pomarańczowo-pomarańczowe

Choć pieczenie nie jest moją mocną stroną, to jednak czasami zabieram się za wypieki. Częściej wytrawne niż słodkie, ale dzisiaj będzie zdecydowanie na słodko! Najbardziej lubię ciasta z owocami, one, choć również słodkie, przełamują jednak smak, dodając swego rodzaju świeżości. Do tych cukierniczych szaleństw zainspirował mnie pomysł z jednej z gazet o tematyce kulinarnej. Moją uwagę przykuł przede wszystkim wygląd. Ciasta i babeczki upieczone były z owocami ułożonymi na spodzie, a następnie odwracane, by prezentowały swoją owocową duszę w całej okazałości. Estetycznie- pierwsza klasa! Jeśli chodzi o wykonanie, skoro nawet ja dałam sobie radę... nie może to być nic trudnego ;)

Składniki:
  • 3 pomarańcze
  • 200 g masła
  • 200 g mąki
  • 250 g cukru
  • 3 jajka
  • płaska łyżeczka proszku do pieczenia
  • 3 łyżki soku z cytryny
  • 150 ml wody
  • 2-3 gwiazdki anyżu
  • kilka goździków
  • laska cynamonu
Na początek, z przynajmniej godzinnym wyprzedzeniem, wyjmujemy z lodówki masło, pozostawiamy w temperaturze pokojowej, by zmiękło. Tortownicę lub inne naczynie do pieczenia wykładamy papierem.
Jeśli nie pieczecie w otwieranej tortownicy, to zostawcie nieco papieru wystającego poza naczynie- dzięki temu łatwiej wyciągniecie ciasto. Żeby papier przyczepił się do naczynia posmarujcie je najpierw odrobiną masła lub po prostu skropcie wodą. Pomarańcze dokładnie myjemy, parzymy. Delikatnie, przy pomocy drobnej tarki, ocieramy skórkę z owoców. Pamiętajcie żeby zetrzeć wyłącznie pomarańczową część, ta biała jest gorzka. Następnie obieramy pomarańcze, głęboko, aż do samego miąższu.
Kroimy w nie za cienkie plastry.
Jeśli obawiacie się, że wewnętrzna część owoców także doda goryczy, możecie je filetować. Układamy na dnie naczynia do pieczenia.
Anyż, goździki i cynamon wrzucamy do 150 ml wody, i gotujemy jakieś 5-8 minut od momentu zagotowania.
Woda powinna zmienić kolor i nabrać aromatu.
Na patelni karmelizujemy 100 g cukru.
Pamiętajcie żeby robić to powoli, najlepiej na sporej powierzchni. Następnie dodajemy korzenny wywar, po trochu, gdy wlejemy wszystko od razu obniżymy temperaturę karmelu, który ponownie się skrystalizuje. Karmel z wodą będzie bulgotał, więc uważajcie żeby się nie poparzyć.
Wylewamy go na ułożone w naczyniu, pokrojone owoce.
Zabieramy się za ciasto. Ręcznie, lub przy pomocy miksera ucieramy masło z pozostałym cukrem, czyli ze 150 g.
Dodajemy otartą skórkę z pomarańczy.
Następnie jajka.
Na koniec sok z cytryny, proszek do pieczenia i mąkę.
Ciasto nie powinno być zbyt rzadkie, ale na tyle, by z łatwością dało się "wylać" do formy, co też robimy.
Pieczemy w 180 stopniach przez 35 minut.
Po wyjęciu z piekarnika odstawiamy na 10-15 minut, a następnie, jeszcze ciepłe ciasto odwracamy do góry dnem.
Cudownie smakuje z gęstym jogurtem naturalnym.

Komentarze

  1. Pomarańczowego w takiej wersji jeszcze nie miałam okazji spróbować. Na pewno by mi posmakowało, wygląda cudnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest pyszne, wilgotne, słodkie i owocowe, z leciutką korzenną nutką :) polecam!

      Usuń
  2. Och jakie fajne, ciekawe czy wyszło by z innymi owocami. Jako słodkożerca muszę przepis wypróbować!!! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luluś, z owocami można poszaleć. Ja już planuję z wiśniami :)

      Usuń
  3. Zdecydowanie częściej powinnaś zabierać się za pieczenie słodkich wypieków!
    Ciasto wygląda smakowicie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, przyznam, że z efektu jestem bardzo dumna :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie bylabym soba, gdybym nie poszperala na blogu, zeby znalezc cos slodkiego :-) I prosze jakie cudenko. Przepiekne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) jako, że nie jestem mistrzem wypieków, to każdy taki mały sukces cieszy mnie podwójnie :) Wyszło pysznie

      Usuń

Prześlij komentarz

Administratorem danych jest Pichceniomania. Dane podane w formularzu kontaktowym i/lub wymagane do dodania komentarza zostaną wykorzystane wyłącznie w celu publikacji wpisanego zapytania/komentarza i udzielenia ewentualnej odpowiedzi.

Popularne posty z tego bloga

Makaron z cebulowym sosem czyli pasta alla genovese

Przepis króluje w Neapolu prawdopodobnie od 15-16 wieku. Jest kilka hipotez, co do jego powstania i pochodzenia nazwy. Skąd w Neapolu przepis o nazwie, która kojarzy się raczej z miastem położonym na północy Włoch? Jedna z teorii mówi o tym, że przepis faktycznie przywędrował wraz z kucharzami z Genui. Oba wspomniane miasta stanowiły 2 największe włoskie, współpracujące ze sobą porty. Możemy zatem wyobrazić sobie, że oba te miejsca miały na siebie nawzajem spory wpływ, także pod względem kultury kulinarnej. Inne źródła mówią, że przepis przywędrował nie z Genui a z Genewy, a jeszcze inne, że został stworzony przez kucharza, z krwi i kości neapolitańczyka, którego zwano "o Genoves". Tak czy siak, ten aromatyczny, swego rodzaju sos stał się jedną z najbardziej charakterystycznych potraw regionu Kampania i z całą pewnością każdy, kto odwiedza tę część Italii, powinien choć raz go spróbować. Jest to danie, które porównać można do naszego rosołu, czy bigosu. Wersji przepisu może

Piwoniowa konfitura

Im bardziej zagłębiam się w temat jadalnych kwiatków i innych, często nieco zapomnianych darów łąk i lasów, tym bardziej zadziwia mnie, ile roślin marnuje się w naszym najbliższym otoczeniu. No dobrze, może nie marnują się tak do końca, kwiaty w końcu zawsze cieszą oko. Gdy wpadam do wychuchanego i wypielęgnowanego ogrodu moich rodziców, to widzę jak oni drżą i obserwują pytająco- co też tym razem zagarnę do kuchni. Wszystkie moje próby zyskują finalnie aprobatę, także od czasu do czasu faktycznie coś podkradam. Dzisiaj padło na piwonie, które w tym roku kwitną wyjątkowo pięknie. Zrobiłam 2 słoiczki na próbę, a potem to już ile się dało... :)

Marmurkowe jajka z kminkiem

Kocham sytuacje kiedy kuchnia, tak przyjemnie mnie zaskakuje! Niepozorne danie, a urzekło mnie kompletnie. Podobno wywodzi się z regionu Śląska Opolskiego, no i tradycyjnie przygotowywane było na Wielkanoc. Uważam, że warto spróbować i wpisać na listę ciekawych dań, którymi można zaskoczyć gości. Kminek, który jest tutaj obok jajka bohaterem, lubię bardzo, ale jednak z umiarem. Ten przepis udowadnia, że umiar nie zawsze jest wskazany. Zaskakująco, smakuje nawet tym, którzy za kminkiem nie przepadają!