Przejdź do głównej zawartości

Wielkanocny przysmak spod Wezuwiusza- casatiello


Kochani, polska Wielkanoc jest cudowna. Ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości? Nasze tradycje, potrawy- są niepowtarzalne i najlepsze na świecie! ;) Jednak chcę Wam dzisiaj zaproponować danie, które w tym świątecznym czasie króluje na stołach w moim kochanym Neapolu. Upiekłam na próbę kilka lat temu i piekę nadal, na prośbę wygłodniałej rodzinki. Wszyscy bardzo polubili. Więc może i Wy lekko odmieńcie wielkanocny jadłospis? Polecam!

Składniki na formę o średnicy 26 cm:

  • 600 g mąki, ja użyłam typ 450
  • 150 g dobrej jakości smalcu, może być ze skwarkami
  • 70 g sera pecorino
  • 300 g sera provolone
  • 150 g pancetty/wędzonego boczku
  • 200 g salami, najlepiej salame Napoli, lub inne raczej pikantne
  • 4 jajka
  • łyża pieprzu
  • pół łyżki soli
  • 35 g świeżych drożdży
  • 300 ml wody
Zaczynamy od przygotowania ciasta. Drożdże kruszymy.
Rozprowadzamy w lekko ciepłej wodzie.
Tę miksturę wlewamy do miski z mąką.
Zaczynamy wyrabiać ciasto, po trochu dodając smalec i połowę startego sera pecorino.

Doprawiamy solą i pieprzem.
Wyrabiamy na gładką masę.
Ciasto przykrywamy ściereczką i odkładamy do wyrośnięcia, w ciepłe miejsce, na około godzinę. W międzyczasie przygotowujemy resztę składników. Boczek, salami i ser kroimy w raczej drobną kostkę.


Ja boczek podsmażyłam lekko, by zintensyfikować walory smakowe, ale ten krok śmiało możecie pominąć.
Gdy ciasto wyrośnie rozpłaszczamy je stolnicy tak by powstał placek o długości ok 52 cm i szerokości ok. 30 cm.
Najlepiej jeśli zrobimy to dłońmi, nie ugniatajmy zbyt długo, nie wałkujmy, bo potem ciasto będzie za bardzo zbite. Zostawiamy kawałek ciasta- będzie nam potrzebne do stworzenia charakterystycznego wierzchu. Na cieście wykładamy pokrojone składniki.
Zwijamy w rulon. Formę, w której będziemy piekli- lekko natłuszczamy, najlepiej smalcem.
Przekładamy doń zwinięte ciasto.
Uwaga. Forma powinna być jak do pieczenia babki, czyli z wypukłym środkiem, by podczas pieczenia ciasto utworzyło piękny wieniec i nie zbiegło się po środku. Jeśli nie macie takiej, możecie tak jak ja wykorzystać tortownicę i wstawiony w środek blaszany kubek. Ułożone w formie ciasto odstawiamy do wyrośnięcia. Oczywiście pod przykryciem i w ciepłe miejsce. Moje rosło około 2h. Możecie po prostu sprawdzać. Gdy podwoi swoją objętość jest gotowe do pieczenia. Wtedy w cieście robimy lekkie zagłębienia i wkładamy w nie surowe, umyte jajka. Z pozostawionego ciasta formujemy 8 wałeczków i układamy po 2 na każdym jajku, tak by krzyżowały się ze sobą.
Pieczemy przez ok. 45 minut w 180 stopniach- dolna grzałka, po czym jeszcze 10-15 minut w 200 stopniach z włączoną także górną grzałką.
Podajemy jako ciepła lub zimną przekąskę.

Komentarze

  1. Wspaniały wielkanocny przepis!
    Kuchnia włoska jest dobra na każdą okazję.
    Upiekę po świętach, bo wyjeżdżam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też łamię tradycję i piekę nie tylko na święta, także śmiało ;) Choć niejednemu neapolitańczykowi pewnie w tym momencie podpadamy... ;)

      Usuń
  2. Ale smakołyk! Chętnie spróbujemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! To jeden z najlepszych tamtejszych przepisów, który na stałe zagościł w domowym jadłospisie.

      Usuń
  3. Kusząco, apetycznie podane...z tulipanami ... na pewno pyszna ta torta salata, powiedz jak się zwie w oryginale?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, nigdzie nie napisałam- to casatiello :) A tulipany zasłaniają nieładną blaszkę ;) jeść raczej nie polecam :D pozdrawiam!

      Usuń
  4. Wygląda super! Aż jestem ciekawa smaku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pyszne, raz na jakiś czas warto sprawić sobie taką przyjemność :)

      Usuń
  5. Dziękuję za szybką odpowiedź. Czy mogłabym dodać Twoje Casatiello napoletano na mojego bloga pt. Lokalne smakołyki (jest to katalog przepisów kulinarnych miast, miasteczek i wsi w Polsce i na świecie)? Oczywiście post, który wstawię pod literką N - jak Neapol, będzie podlegał Twojej aprobacie czy ewentualnej korekcie. PS. A kwiaty tulipanów są jak najbardziej jadalne: http://pinkcake.blox.pl/2013/04/Jadalne-kwiaty-czyli-zapraszam-do-jedzenia-kwiatow.html :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O raju, czyli tyle pyszności mam w ogródku! ;) nie miałam pojęcia o tulipanach! Dzięki. Będzie mi miło jeśli mój wpis trafi na Twój blog, bardzo proszę- publikuj :)

      Usuń
  6. Jej, bardzo ciekawy przepis! Zaskoczyły mnie jajka pieczone w skorupkach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka tradycja :) a jajka smakują tak samo jak gotowane w sumie, tylko czasem skorupka potrafi wystrzelić w piekarniku ;)

      Usuń
  7. Ale apetycznie się prezentuje :D Pewnie u nas wszyscy zabijaliby się o te jajka :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Administratorem danych jest Pichceniomania. Dane podane w formularzu kontaktowym i/lub wymagane do dodania komentarza zostaną wykorzystane wyłącznie w celu publikacji wpisanego zapytania/komentarza i udzielenia ewentualnej odpowiedzi.

Popularne posty z tego bloga

Makaron z serem i pieprzem, czyli cacio e pepe

Ostatnio znajomi odwiedzający mój ukochany Neapol, poprosili mnie o polecenie restauracji na dobrą kolację. Przy okazji cała masa wspomnień, cudownych widoków, zapachów i smaków wróciła ze wzmożoną siłą. Tęsknię za tym niebem i słońcem, nawet tym zimowym... Dzisiaj zatem powrót do kuchni włoskiej. Tym razem potrawa związaną z Rzymem. Jedna z tych bardzo prostych, a jakże pysznych.

Barszcz z kapustą- pyszna klasyka

Często staram się prezentować Wam tutaj nowe smaki, niekiedy zupełnie nowe są także dla mnie i razem z Wami się ich uczę. Jednak najsmaczniejsze nowinki nie są w stanie odciągnąć moich myśli od polskiej kuchni, która jest niezwykle smaczna i różnorodna. Swego czasu zachłysnęliśmy się specjałami kuchni z całego świata. Całe szczęście nasza polska, i to mocno tradycyjna, wraca do łask, stała się po prostu modna i taką modę to ja rozumiem! Dzisiaj mam dla Was przepis na barszcz biały z kapustą kiszoną- na wypadek, gdyby w Waszych beczkach zostało jeszcze nieco kiszonki po zimie. Nie do końca rozszyfrowałam skąd wywodzi się ten przepis, ale źródła świadczą o tym, że bardzo często gościł zwłaszcza na chłopskim stole- proste, tanie, krzepiące. W moim domu rodzinnym, częsta pozycja w jadłospisie :)

Zacierki na mleku

Zacierki na mleku goszczą na moim stole zwykle najczęściej w okresie postu, lub po prostu wtedy, kiedy rodzina chce odpocząć od dań ciężkich i mięsnych. Ciekawa jestem, czy u Was też jada się taką zupę mleczną? Niektórym takie połączenie wydaje się równie egzotyczne, jak połączenie mięsa z owocami, a jednak amatorów na nie nie brakuje. Bardzo gorąco polecam wypróbować!